No ja trochę wyprzedziłem trendy bo zawsze słuchałem muzyki bardziej w formacie singlowym (może przez problemy ze skupieniem, nwm) i dla mnie GOAT = dobre numery (ofc. nie popadając w przesadę jak np. taki Jajonasz co ma 10 zwrotek, chociaż na tamte czasy swoimi dziesięcioma zwrotkami zjadał konkurencję, nvrmnd). Jimson dogrywając się jakimś randomowym, podziemnym raperom, albo wrzucając minutowe leaki zostawiał resztę daleko w tyle. Taki sam patent próbował kiedyś powtórzyć Laik, ale u niego było 80% tryhardu, a Jims spokojnie i elegancko wszystkich wyjaśniał.SWN pisze: ↑16 lis 2022, 19:07 Oczywiście że kontrowersja i po części odpowiedziałeś sobie na nią sam w tej samej linijce. Dla mnie jednym z podstawowych warunków samego siadania do rywalizacji o tytuł GOATA jest względnie długa, żelazna dyskografia, ta Jimsonowa nie jest ani taka, ani taka. No i poza tym zwyczajnie za nim nie przepadam, więc nie będę tu obiektywny.
Teksty na nieosiągalnym dla nikogo poziomie: niby techniczne, niby poetyckie, niby panczlajnerskie, ale właśnie bez nacisku na którąś z tych cech i dlatego uniwersalne, naturalne. Głos - wiadomo. Flow też miał zawsze bardzo dobre, są utwory gdzie kombinował za mocno, ale szczerze życzyłbym większości raperów takiego przewijania pod bit. A jakby ktoś jeszcze dzielił mc's na "prawdziwych" i "fake" to przypominam, że gość stanął do mocnego beefu i chyba nawet wygrał.
Natomiast największa zaletą jest to, że on wszystko zrobił jakby od niechcenia. Przywołałem już Laika, którego nawet lubię, "Nędznicy" - jeden z najlepszych rap kawałków ever, no ale przy Jimmym wypada jak spocony grafoman. Pewnie, że zdarzały się jakieś odloty (niestety częściej na płytach niż w luzakach) lecz nie było tego tak dużo, żebym zmieniał pierwsze miejsce.
A jeśli chodzi o albumy to też przecież "Między Słowami" - zajebiste, "UZWM" - zajebiste, "GWPI" - niektórzy powiedzą, że nawet klasyk.
Aha, jeszcze mi się przypomniało, że przecież ten ziom robił przez pewien czas jakby nie było horrorcore, który nie miał w sobie ani grama przypału. Nie ma co, dla mnie GOAT. Może ktoś kiedyś zmieni moje zdanie, albo pojawi się lepszy raper, ale będzie trudno.
No nwm. Ja 2018 pamiętam jako rok gdzie nic mi się nie podobało, wszyscy "słabo sapali kiepskie gówna", więc gdy pierwszy raz usłyszałem "blow off" to wywaliło mnie z kapci. Chyba robiliśmy wtedy jakiś remont i mam flashback, że z bratem wynoszę meble na śmietnik i mu nawijam jakiego świetnego wykonawcę odkryłem.SWN pisze: ↑16 lis 2022, 19:07 Łatwo się na to złapać, bo modelem jego kariery były wtedy gówniarskie, krótkie, nieregularne nagrywki broniące się przede wszystkim tymi słynnymi i zajebiście niemierzalnymi elementami, czyli stylówką i vibem. Problem w tym, że prawdziwe rapowanie i ocena zaczyna się w momencie nagrania pełnoprawnego LP, na którym nastrojowe luzaki już nie przejdą i trzeba czymś zapchać blisko godzinę, a to kurewsko łatwo obnaża braki warsztatowe jeśli chodzi o tekst i ciekawość. Schafter oblał ten test koncertowo i pytasz co się zepsuło? Właśnie to. Po części jego publika, a po części sam Schafter (pamiętam jakieś nazywanie Kanye Westem robiącym rewolucję brzmieniową, żeby później być przyłapanym na podpierdalaniu pętli, beka) napompowali balon, którego nie udźwignął i jak tak teraz się zastanawiam, to jego sytuacja była jednym z wyraźniejszych powodów, który pozwolił mi docenić wagę długowieczności i dyskografii w rapie. Debiutujących młodziaków-zjadaczy sceny było już mnóstwo, ale ilu z nich narobiło w portki musząc nagrać więcej niż debiut.
Też miałem kiedyś zagwozdkę czy to nie magia chwili, ale jakoś na wysokości featu u Coalsów skumałem, że gość jest wunderkindem. Tzn. na tyle na ile można nim być w warunkach polskiego rapu. Po prostu mega utalentowany i świadomy koleś.
Według mnie trafił na złych doradców. Przecież jego menagerem był chyba typ od Flirtini i Taco, więc wątpię czy coś fajnego mogło z tego powstać.
Próbowali z niego zrobić modnego grajka, drugiego Otso czy Igiego tylko z większym internet-vibem. Meeh.
On w zeszłym roku wrzucił taki luzak na sc - "late night bump" się chyba nazywał. Bardzo osobisty track, właśnie nieco w stylu pierwszej epki, chociaż trochę za mocno trąci młodym janem. Myślałem, że popchnie to w tę stronę, ale cisza, potem był jeszcze jakiś dziwny singiel + featy. Ciekawi mnie co ten chłopak ma w głowie teraz.
Może faktycznie przesadzam, ale ja w nim widzę też siebie sprzed 6-7 lat. Tak samo szperałem po jakichś forach, wygrzebywałem rzeczy, o których nikt z kolegów w szkole pewnie nie miał pojęcia, fascynowałem się oldschoolowymi nośnikami. Nie wiem na ile to powszechny fakt, ale schafter był przez chwilę w himalaya collective i dał beat na jeden z ich tape'ów kasetowych. Sam miałem z nimi kontakt, no tylko u mnie zawsze teoretyzowanie i dywagacje zamiast usiąść i spróbować.
Na pewno miał (ma?) w sobie jakiś pierwiastek geniuszu, nawet jeśli oznaczało to jedynie przeniesienie tumblra na piosenki hiphopowe w odpowiednim momencie.
Dodano po 1 godzinie 37 minutach 26 sekundach:
e: moje kolejne take'i:
- kreacja Lilu na truskulową melanżowniczkę w niektórych numerach jest okropna.
- HST najbardziej zmarnowany talent (i tak mam go w swoim top10).
- mega niedoceniony (a wsm bardziej niezrozumiany) - Gospel
- gdyby płyta Potentat "Miejski Bruk" została nagrana na lepszym sprzęcie, miałaby szansę zostać klasykiem ulicznego rapu (wiem, że nie taki był cel chłopaków, ale kurczę tam się wszystko zgadza - od bitów po wielokrotne Wankza, które często brzmią naturalniej niż na Dinal).
- idąc dalej tym tropem - Mejdej to jeden z najbardziej underrated producentów.