Quincy Jones nie zyje. Oczywiście to nie raper ale dla rapu jak i dla całej muzyki zrobił chyba najwięcej spośród wszystkich przedstawicieli.
To on namawiał Michaela Jacksona do współpracy z raperami.
To on nagrywał z raperami już w 89 kiedy jeszcze oczy mainstreamu nie były zwrócone w tą stronę, a hip hop traktowany był jako ciekawostka. (Ice T, Melle Mel, Kool Moe Dee, Big Daddy Kane)
To on nawoływał do pojednania się obu wybrzeży, po śmierci 2Paca i Biggiego.
To on był executive producentem na Thrillerze Michaela Jacksona (najlepiej sprzedającego się albumu wszechczasów)
To on prowadził orkiestrę Franka Sinatry i pracował z legendami muzycznego biznesu: Ray Charles, Lesley Gore, Dinah Washington).
W ostatnich latach koncentrował się na pracy z młodymi talentami. Ogromna strata dla całego przemysłu muzycznego.
Zawsze podziwiałem tego gościa. Nie znam jakoś super jego historii ale zawsze imponował mi swoimi osiągnięciami, poczuciem humoru i statusem absolutnej legendy, do której szacunek mieli wszyscy od roczników z jego pokolenia, aż do młodych debiutantów.
DJ Paul w poście informującym o jego śmierci napisał, że Quincy zawsze wysyłał najfajniejsze prezenty na święta, a jedne udało mu się nawet spędzić w domu Jonesa.
Zresztą niewiele osób wie, że Three 6 Mafia pojawiła się na jednej z płyt Quinciego (Q: Soul Bossa Nostra), reinterpretując utwór Billa Cosbiego - Hikky Burr.