Jednocześnie weź też pod uwagę skalę postaci o których piszemy w tym temacie, a które podlinkowałeś. Historyczne beefy jak ten Rycha miały to do siebie, że uczestniczyły w nich osoby znające się od półtorej dekady, mające między sobą cała siatkę wspólnych kontaktów i wydarzeń, do tego dyskografię trzykrotnie dłuższą niż Szpaku i ta wychudzona Shoreline Mafia razem wzięci, stąd zawsze będę podkreślał, że beefy pomiędzy ludźmi mającymi jakąś wspólną historię, tło i brudy do wyprania przed mikrofonem zawsze, ale to zawsze będą nokautowały te rozpoczęte z gównopowodów typu raperowi A nie podoba się muzyka rapera B żyjącego na drugim końcu kraju albo wkurwiająca przewózka, bo te pierwsze opierają się na życiu (#im14andthatsdeep), a drugie na jakichś z dupy wyjętych grach słownych i zapowiedziach spotkania się w oktagonie na żywo.
Kawałek od Szpaka mi się spodobał. Nie muzycznie, bo nie znoszę tego jego napiętego głosu silącego się na groźno-rzewny ton, nie lubię sposobu w jaki on gra melodyjnością refrenów, ale pod względem zawartości, bo wypadł na nim jak (w sumie zgodnie z faktami) góra sceny siedząca gdzieś trzy półki wyżej i robiąca przerwę w pełnoprawnej karierze żeby odpowiedzieć wkurwiającym, wiecznie porobionym, niepoważnym łebkom. Wypadł na starszego, dorosłego brata (nie wiem ile lat mają obaj), spokojnie wypunktował to, z czego napierdalała się od początku sekcja komentarzy glamrapu i ja sam, czyli tą nudną, pozerską stylówkę i mi to wystarcza. Nie obchodzi mnie kto pierwszy wymyślił GUGU (co to kurwa jest) ani kim jest Aleshen, zwyczajnie wyszedł, wytłumaczył i na reprezentantów jakiegoś chwilowego trendu na osi czasu polskiego hip-hopu wystarczy.