Cześć,
jako weteran forum Ślizgu (pierwsze konto w 2004 r. ) pozwalam sobie na założenie tematu odnośnie mojego ostatniego dziecka. Zachęcam do sprawdzenia. Wystarczy 25 minut Waszego czasu
Informacje ogólne o albumie: EP-ka to skrzyżowanie DJ-a Shadowa z Krushem, wczesnym Havokiem i elementami elektronicznymi, mniej lub bardziej wyeksponowanymi.
Produkcje w “Chapter: END” stawiają na budowanie napięcia, jednocześnie jednak są mocno skoncentrowane wokół jednostajnej linii rytmicznej opartej o mocne, brudne bębny, zazwyczaj nie przekraczającej 80 BPM-ów. Najwięcej się dzieje w warstwie muzycznej, w której cała gama sampli przeplata się z partiami dogrywanych syntezatorów z różnych muzycznych epok. Eklektyczność nie była jednak celem samym w sobie. Przede wszystkim chodzi o utrzymanie uwagi słuchacza, co w przypadku albumów instrumentalnych jest szczególnie istotne.
Tracklista: 01. You Know How Busy I Am (Intro)
02. Arcade Mode
03. Trouble (skit)
04. Memories of Aya
05. I Got the Wild Style
06. Kick, Hat, Snare and Bass (Part 1)
07. Orthodox Chants
08. A-Must-Have Interlude
09. Super Fly Lead/Moonlight
10. Grand Finale (I Can Feel It)
Ponieważ pamięć mam dobrą, ale krótką, to musiałem przesłuchać płytunię od samego początku, żeby zostawić jakiś pożyteczniejszy feedback.
Na szczęście po raz kolejny było to dla mnie przyjemnością, co znaczy, że do płyty wraca się dobrze, a repeat value jest tutaj na swoim miejscu.
Są niektóre, płyty, do których się trochę się dojrzewa, żeby je w całości zrozumieć i polubić. Przy pierwszym dniu odsłuchu miałem swoje ulubione tracki w postaci 1, 2,7, 9, 10, które zapętlałem do porzygu, żałując, że główny motyw w bicie intro jest taki króciutki, a cała ta przyjemność tak szybko się kończy.
Dzisiaj się nagle okazało, że bujam głową przez całą płytę. Brzmi to konkretnie. Klarowne, dobrze uobecnione, miejscami masywne werble, porządne stopy, wyczuwalnie pomrukujący bas. Ogólnie nie mam zastrzeżeń. Tam jest jakby błąd albo feature w miksie w 7, gdzie werbel na początku jest dużo wyraźniejszy, a potem w środku się ciut za mocno gubi, ale jest za to przyjemniejszy niż na początku i tak nie kłuje w uszy, ale w tle zaś w całym bicie też nagle chór w tle jest mniej wyraźny, przez co mocno nagle w miksie perkusja jest wypchnięta na pierwszy plan, co się dziwnie spina, ale spoko się tego słucha, bit jest udany, a takie rzeczy z grubsza są dla uważnych.
Werble wybrzemiewają miejscami mięsiście jak w Memories of Aya, a czasem są próbą pogodzenia oldschoolu z współczesnym sposobem realizacji jak w Arcade Mode, gdzie bym może odrobinę podostrzył ten werbelek, ale za to brzmi przez to bardziej oldschoolowo i inaczej, czy ciekawiej niż sporo tego co współcześnie wychodzi. I tak też jest z całą płytą. Ma swój klimat, udane sample, i fajnie przekazuje swoją dźwiękową opowieść, w którą można się udanie wczuć w dobry słoneczny dzień. Cieplutko to wszystko brzmi, a analogowy gear z dotykiem Analog Studio Zone był tu moim zdaniem udanym wyborem.
Szkoda, że to wszystko tak szybko się kończy, a bardzo wybranymi miejscami brakuje miodu jakby w wybranych miejscach brakowało odwagi do położenia więcej mięsa zamiast solo perksusji, czy może pomysłu na wydłużenie gdzieś jakiejś partii, bo płyta się skończyła szybciej, niż ja piszę w tej chwili ten tekst, ale to niezupełnie jest wada. Przez to też ciężej się nudzić, i łatwiej się wraca do całości od początku. Do tego biorąc pod uwagę, jak wąska jest audiencja, a całe przedsięwzięcie kosztowo i czasowo pewnie bardziej obciążające niż zwracające, dostaliśmy i tak znacznie więcej niż ktokolwiek mógłby wymagać. No chyba że to Boom-Gap! Po nim można się spodziewać, że aniżeli my od niego, więcej wymagać będzie od siebie.
Może uda się to rozpromować na innych popularnych kanałach, żeby materiał dotarł tam, gdzie powinien, bo na to zasługuje.
Piona!
Ostatnio zmieniony 04 lis 2021, 9:44 przez Nerwowy, łącznie zmieniany 1 raz.