Epis dobrze poleciał, ale Śliwa tak źle w ten bit wszedł i potem nie znalazł ani odrobiny flow, brzmiał fatalnie tutaj, dlatego finalnie nie jest to zbyt dobry numer.
Bardzo fajne, Epis co prawda jest trochę monotematyczny, ale z Phonosem zajebiście się uzupełniają, w ogóle świetne są te bity ostatnimi czasy u niego.
Ile tu było łaków na tej płycie to się w głowie nie mieści. Ja naprawdę doceniam fakt, że Epis gdzieś tam kroczy swoją drogą, próbuje ogarniać te rapy, ale jak na 16 kawałkach zaprasza taką ilość niewypałów, to niech się nie dziwi, że sam też niknie. Zdecydowanie najsłabsza płyta z tych, które słuchałem od niego.