Okładka
Aaron Funk siedział i wymyślił, ze połączy sobie muzykę klasyczną (w wersji bardzo klasycznej) z dość brudnym i ostrym drill'n'bassem.
Klasyk.
W samplach przewijają się Béla Bartók, Igor Stravinsky, Gustav Mahler, Niccolò Paganini (haha od razu się przypomina SEMANTYCZNY PAGANINI, co temu Eldoce odjebalo jak na to wpadł), a nawet Billie Holiday, którym towarzyszą zgrzyty, szelesty i trzaski. Zsamplowana Hollliday pochodzi z węgierskiej piosenki samobójców autorstwa Rezso Seressa. Utwór doprowadził do licznych samobójstw (sam autor też się odjebał skacząc z balkonu, niewykluczone że pod wpływem własnej muzyki. dziwna kapa z Seressem jest taka, ze nigdy się w życiu nie nauczył grac na pianinie czy choćby zapisywać nut - wymyśloną melodię gwizdał i jacyś muzyczni stenotypiści musieli ją przelać na pięciolinię).
Klasyk.
A co najważniejsze, to płyta, którą jakiś węgierski odpowiednik Polskiej Organizacji Turystycznej powinien wziać na tapet jako symbol inspiracyjnego wpływu węgierskiej kultury/węgierskiego stylu życia/czegokolwiek węgierskiego. Sz.p. Aaron wrócił z Węgier do tego stopnia podjarany, że język węgierski stał się kluczowym elementem albumu, tj. źródłem wszelkich tytułów.
Klasyk.
No i głupio nie podkreślić, ze zawiera się na niej Hajnal, a jak powszechnie wiadomo: Venetian Snares - Hajnal > Tamas Hajnal > linia Hajnala
Tracklista:
1. Sikertelenség
2 .Szerencsétlen
3. Öngyilkos vasárnap
4. Felbomlasztott mentökocsi
5. Hajnal
6. Galamb egyedül
7. Második galamb
8. Szamár madár
9. Hiszékeny
10. Kétsarkú mozgalom
11. Senki dala