kącik muzyczny oberżyny

Dyskusje na temat wszystkich gatunków muzyki, które nie pasują do działów powyżej.

Moderatorzy: mql, Ruces

Awatar użytkownika
8na10
Posty: 4681
Rejestracja: 23 wrz 2021, 5:48
Lokalizacja: The United States of Poland

kącik muzyczny oberżyny

Post autor: 8na10 »

postanowiłem wzbogacić to forum, więc zakładam se temat gdzie bede co jakiś czas luźno pisał o rozmaitych, mniej znanych albumach muzycznych, które szczególnie sobie cenię i uważam za warte przybliżenia. lepsze to niż zakładać pierdyliard tematów dla noname artystów gdzie nikt nie będzie postować opr mnie.

dobra, to pierwszym takim albumem, który polecam jest:

The KLF - Chill Out

kojarzycie to uczucie, gdy stykacie się z czymś po raz pierwszy, a odnosicie głęboko w swym umyśle niewytłumaczalne i nieodparte wrażenie, że znaliście to od zawsze? właśnie takie miałem wrażenie, gdy po raz pierwszy obcowałem z tym materiałem. to były melodie których nigdy wcześniej nie słyszałem, a które zawsze znałem. nie mówię, że to jest kopia czegoś - chodzi mi raczej o ogólny klimat, który się udziela słuchającemu. ja lubię o takich zjawiskach mówić że coś "zajebało dzieciństwem". bo ta płyta brzmi jak dzieciństwo i krzyczy wręcz do słuchacza "nostalgiaaaaaaa!!!". ukazało się już trochę takich płyt, ale najczęściej wpadały one w patos, w jakieś ckliwe rytmy dla zniewieściałych agrestów. tutaj natomiast konfrontujemy się z czymś naturalnym, niewymuszonym. jest trochę melancholii na tej płycie, ale całość jest jednak zdominowana przez pozytywne wibracje.

Internet klasyfikuje to wydawnictwo jako ambientowe, ale nie jest to ambient sensu stricte, który se po prostu gra w tle - "chill out" jest albumem nad wyraz melodyjnym, z masą świetnych, subtelnie kołyszących tematów muzycznych. i w tym tkwi potęga tego wydawnictwa moim zdaniem - nie jest to przebojowy materiał. szkielet albumu stworzony tutaj został przez mariaż złożony z autorskich dźwięków z klawiszy oraz szczególnie dobranych i zmodyfikowanych sampli, którymi ten album jest wręcz przepełniony - mamy tutaj sample z audycji radiowych, sample z muzyki rockowej, poważnej, sample z przejeżdżających pociągów, czy beczących owiec - i to wszystko zlewa się w muzykę tworząc jedną całość, i nadając wydawnictwu specyficzny, oniryczny klimat - dokładnie ten sam, którego mogliśmy doświadczyć w najlepszych wydawnictwach vaporwave. ten album zresztą jest czasem nawet wymieniany jako duchowy pra-ojciec vaporwave'owych zabaw, a jeszcze częściej mówi się o nim, że wywarł ogromny wpływ na "endtroducing" DJ'a Shadowa, co uważam że jest wysoce prawdopodobne.

Album niby jest podzielony na tracki, ale należy go traktować jako jedną całość - pewne sekwencje przeplatają się przez cały album, i często jest tak, że nawet w jednym utworze wjeżdża nam melodia, tylko po to, żeby się urwać i przeskoczyć nagle do zupełnie innych rejonów naszego mózgu, a powrócić z dupy dopiero w następnym "utworze" - te elektroniczne motywy muzyczne naprawdę budują ten ww "oniryczny" klimat. nie sposób nie odnieśc wrażenia, że autor chciał za pomocą narzędzi muzycznych stworzyć atmosferę śnienia, gdzie nasze postrzeganie przeżyć sennych jest mocno zaburzone, dziwne, inne. taka własnie jest ta płyta, jedno wielkie doświadczenie muzyczne. jeśli zaś miałbym już wyszczególnić jakiś track, to byłby to utwor nr 9, który zreszta podlinkuje pod koniec. kurwa, kocham ten numer - melodie jakie tam padają po prostu wbijają w łóżko (bo słucham tego zazwyczaj z wieży, przy zasypianiu) a jest na nie nałożona wysamplowana mowa jakiegoś czarnoskórego pastora, tele-ewangelisty (który jest też w kilku innych numerach zsamplowany) kiedyś wydawało mi się to dziwne i czułem lekki dyskomfort jak tego słuchałem, ale teraz stwierdzam, że te melodie i jego charyzmatyczna mowa to strzał w dziesiątkę. przywodzi to na myśl ten feel jak byłeś dzieckiem i chodziłeś do synagogi / kościoła i słuchałeś nauczania, a potem wracałeś do domu i cieszyłeś się słonecznym dniem. wprawia też w zamysł i nieźle kontrastuje z samą muzyką, to co on tam mówi, np:

"Do somethin' to help you
Do somethin' to help yourself"

jest jeden fragment na płycie, ktory moglby sie wydawać niepasujacy do reszty płyty, mianowicie w 4 tracku wjeżdża jakiś mongolski szaman i robi ten ludowy gardłowy śpiew jaki oni uskuteczniają tam na stepach - sam uważałem że to wsiurskie nieco, ale z czasem doszedłem do wniosku, że ten album opisuje jakieś zdarzenie, i ten mongolski śpiew szamana można odebrać właśnie jako introdukcję do fazy. tak to sie robiło tam w plemionach, że ty ćpałeś a szaman ci spiewał - a cała reszta płyty (bo transowość przebiega wykładniczo, od spokojnych do coraz bardziej wykręconych brzmień) to podróż w głąb tej fazy. zresztą, nawet jeśli w mongolii tak się nie odurzali to nieistotne, bo najważniejsze w tym przypadku jest to co my se wyobrażamy o innych kulturach, a nie stan faktyczny, liczy się nasze skojarzenie. no i nie wiem czy faktycznie taki był zamysł twórcy z tym szamanem, ale jak dla mnie patent wydaje się ciekawy. dobra tam, tyle jeśli chodzi o spusty, a tutaj linkuję ten jeszcze wcześniej omawiany numer z amerykańskim pastorem, może kogoś zachęci do sprawdzenia płytki:
Spoiler
aha, inne płyty tego gościa są kompletnie hujowe i w innej stylistyce, ta wyżej opisywana to taka perełka neistety
aha2 mix jest jednak niezwykle płaski, polecam słuchać na eq z podbitym basem

essa
jasny wracaj na forum
Awatar użytkownika
szpilman
♓︎
Posty: 4642
Rejestracja: 17 kwie 2019, 15:26

Re: kącik muzyczny oberżyny

Post autor: szpilman »

Mam ostatnio całkowity zastój z poznawaniem nowych utworów, tudzież albumów, ale nie wiedzieć czemu przypomniałem sobie o tym temacie, a lubię kiedy ktoś się rozpisze o jakieś płytce, a nie wrzuci złącze do spotify i napisze, że właśnie X wypuściło Y.

Na pewno kiedyś spotkałem się z tym wydawnictwem bo tej okładki nie sposób zapomnieć. Lubię takie koncepty, ale na to musi być faza, nie wiem chociażby robienie jakichś garnuszków z gliny, albo po prostu gdy jesteśmy sami ze sobą i mamy potrzebę disconectu z codziennością, przeteloportowanie myśli. Niektóre melodie mocno zajeżdżają Floydami, szczególnie gdy w tle przygrywają klawisze, ale one właśnie nic nie znaczą bez odgłosu sunącego pociągu czy ulicznego zgiełku, w tym chaosie możemy się uporządkować, gdy tylko przestaniemy odbierać muzykę jako wrażenie czysto słuchowe, przesłuchałem całość i jednocześnie byłem w kilkunastu miejscach na świecie i czułem dziwny spokój. Na pewno jeszcze wrócę do tego albumu, a na pewno do utwóru 3, mam słabość do pociągów.

czekam na kolejny wpis
"...jest eśmy małymi cząstkami wielkich rzeczy..."
pieseczek dla ślizgawkera
Obrazek
Awatar użytkownika
OmarStooleyman
Posty: 3155
Rejestracja: 02 lut 2021, 20:19

Re: kącik muzyczny oberżyny

Post autor: OmarStooleyman »

8na10 pisze: 04 kwie 2022, 18:19 aha, inne płyty tego gościa są kompletnie hujowe i w innej stylistyce, ta wyżej opisywana to taka perełka neistety
Mówisz o The KLF, czy straciłem wątek?
Bo co do reszty ich twórczości to nie nazwałbym ją chujową. To był istny performance artystyczny, od podłożenia kolebki pod scenę trance w UK, po chamskie wbicie na top popowych billboardów z jakimiś z dupy wziętymi popowymi hitami, nagranymi z wygasająca gwiazdą muzyki country



następnie występując na rozdaniu Brits awards 1992 w takim o to stylu



kończąc na rychłym końcu kariery, przypieczętowanym spaleniem jednego miliona brytyjskich funtów na jakiejś wyspie.

https://en.m.wikipedia.org/wiki/K_Found ... llion_Quid

Chill out to album, który dodatkowo miesza w całej tej historii chaosu wokół nich i przypieczętował ich legendarny status muzyków wczesnej fali okołorejwowej elektroniki. Wydali go w zasadzie pod sam koniec projektu, wyskakując z czapy klimatem totalnie nie nawiązującym do wcześniejszej twórczości. Próżno szukać podobnych, tak ekstrawaganckich figur w historii muzyki współczesnej. Takie Mobbyn tylko bardziej elektroniczne. Zrobili co mieli zrobić, później wszystko co zbudowali postanowili rozjebać kpiąc z branży muzycznej. Vini vidi vici



To też pięknie płynie, przypominam, matkojebny 1988

Awatar użytkownika
8na10
Posty: 4681
Rejestracja: 23 wrz 2021, 5:48
Lokalizacja: The United States of Poland

Re: kącik muzyczny oberżyny

Post autor: 8na10 »

szpilman pisze: 02 maja 2022, 21:24 czekam na kolejny wpis
bedzie w tym tygodniu najprawdopodobniej
OmarStooleyman pisze: 02 maja 2022, 23:10 Mówisz o The KLF, czy straciłem wątek?
tak, sprawdziłem reszte muzyki i nie uznałem jej za wybitną
jasny wracaj na forum
Awatar użytkownika
OmarStooleyman
Posty: 3155
Rejestracja: 02 lut 2021, 20:19

Re: kącik muzyczny oberżyny

Post autor: OmarStooleyman »

Nie chodzi o wybitność stricte muzyczną, bo to w większości była beka z muzyki, a samą historię całego tego przedsięwzięcia, ograniczanie się do krótkiego streszczenia "no reszta jest chujowa", to trochę brutalne uproszczenie totalnie ignorujące wiele czynników, które przyczyniły się do powstania tego finalnego albumu. Ogólnie historia KLF jest trochę zapominana i warto wspomnieć co chłopaki odjebali przez te kilka lat, bo dziś coś takiego raczej nie miałoby już prawa zaistnieć. Kurwa Glenn Hughes z z Deep Purple śpiewający refren do jakiegoś stadium housowego kawałka z losowym murzynem rapującym zwrotki, a to wszystko na teledysku w klimacie wikingowskim w czerni i bieli oraz samplem z Motorheada.
ODPOWIEDZ