jajca pisze: ↑26 maja 2020, 19:13
Czasem sobie wizualizuje proces twórczy muzyka, i jeśli nagrywa on coś, co sam bym umiał zrobić to ciężko mi wykrzesać z siebie podziw dla jego twórczości.
Jeżeli w taki sposób podchodzisz do muzy to może powinieneś spróbować w tych gatunkach bardziej "skomplikowanych' rzeczy np:
Generalnie black i death metal to są dwa odmienne bieguny tej muzyki i powstawały w totalnej opozycji do siebie (wiadomo że teraz to wszystko się przenika, ale mówię o początkach). Coś jak progressive rock vs punk czy punk vs post punk.
BM powstał wskutek buntu przeciwko muzyce DM i zupełnie gdzie indziej jest środek ciężkości w tej muzyce. Jak chcesz i jak będę miał chwilę czasu to mogę Ci wrzucić krótki guide how to get into BM i DM.
Jeśli chodzi o proces twórczy to jest niezły dokument Noisey o trzech muzykach black metalowych (jednym wybitnym, jednym średnim i jednym kiepskim). Przerysowane trochę może się wydawać ale pokazuje co może siedzieć ludziom w głowach. Tylko, że to jest kropla w morzu idei bleku. Mogę się rozpisać wieczorem xd
Ezio_Wroclaw pisze: ↑20 kwie 2020, 21:42
Albo coś jest dobre albo nie
no spoko, tylko podchodząc w ten sposób uniemożliwia się jakąkolwiek dyskusję, bo kłócenie się czy coś jest dobre czy nie, bez żadnych argumentów prowadzi jedynie do dziecinnych przekomarzanek typu "mojsze niż twojsze" lub, w tym przypadku, sprawia, że osoba nieobeznana z danym nurtem odbije się od ściany. Nie chcę zabrzmieć jak snob, ale chyba znamienne, że nie występuje to na taką skalę np. w recenzjach spektakli teatralnych albo wśród znawców malarstwa, bo z jakiegoś powodu czują się oni zobowiązani do rzetelnego opisywania swoich dziedzin, zapoznawania się z kontekstami, inspiracjami, wpływami itd. natomiast muzyka rozrywkowa czy filmy/seriale zdominowane są przez kciuki w górę lub w dół.
@jogi to byłoby nawet zabawne, gdyby nie to, że ten tekst jest względnie zrozumiały dla osób ogarniających pięciolinię, ergo średnio się nadaje na pastę. Oczywiście nie chodzi mi o tak zaawansowany poziom szczegółowości, a jedynie o jakiekolwiek powody, dla których jeden album BM/DM jest lepszy od drugiego, ale zahaczające o muzykę, a nie "czuję się, jakby Szatan mnie opętał", bo taka informacja byłaby użyteczna jedynie w sytuacji, kiedy dobrze znam jej autora. Piszę o porównaniu albumów w obrębie gatunku, bo oczywiście wyobrażam sobie, że ktoś może mieć zamiłowanie do danej konwencji i randomowy, generyczny track w danym nurcie również będzie łechtał jego gust estetyczny.
@Blazfm, @konrad, dzięki, na pewno obadam, i oczywiście chętnię przytulę jakiekolwiek porady, guidy itd.
lygrys pisze: ↑09 sty 2024, 4:25
walczę o to by jak najdłużej walczyć
Ezia oczywiście nie słuchaj bo on ma kompletnie wypaczone podejście do muzyki, przefiltrowane przez swój narcyzm wiec to wszystko się sprowadza do „ja wiem najlepiej”
Akurat mnie cytował, ale pewnie dalej szybkie cytowanie na telefonie odpierdala przypał i źle oznacza cytowanego
Nie wiem, osobiście słuchając już sporo lat szeroko pojętej muzyki ekstremalnej naprawdę nie potrafię rozbijać tej muzyki na części pierwsze, i serio albo mi się podoba albo nie xD ostatnio wróciłem do Satanic Blood demo od Von, i kurde, każdy z tych tracków to jeden riff przez 2 minuty, produkcja wydaje się mocno "sucha", wokale to też nie jest szczyt darcia mordy, ale kurde, po prostu mi się podoba. Jest prosto, wręcz prostacko, czuję w tym ducha venom/motorhead (wiecie, szybko, jeden-dwa riffy i napierdalamy do przodu), no po prostu siedzi mi takie granie. Teoretycznie w tej muzyce nie ma dla mnie nic ciekawego ani odkrywczego, jest tuzin lepszych zespołów w podobnej stylistyce, ale w praktyce po prostu dobrze mi się tego słucha, jest krótko, jest prosto w mordę, a ostatnio godzinne metalowe albumy najczęściej mnie nudzą w polowie
jajca pisze: ↑27 maja 2020, 11:04
@jogi to byłoby nawet zabawne, gdyby nie to, że ten tekst jest względnie zrozumiały dla osób ogarniających pięciolinię, ergo średnio się nadaje na pastę. Oczywiście nie chodzi mi o tak zaawansowany poziom szczegółowości, a jedynie o jakiekolwiek powody, dla których jeden album BM/DM jest lepszy od drugiego, ale zahaczające o muzykę, a nie "czuję się, jakby Szatan mnie opętał", bo taka informacja byłaby użyteczna jedynie w sytuacji, kiedy dobrze znam jej autora. Piszę o porównaniu albumów w obrębie gatunku, bo oczywiście wyobrażam sobie, że ktoś może mieć zamiłowanie do danej konwencji i randomowy, generyczny track w danym nurcie również będzie łechtał jego gust estetyczny.
na poważnie, po co Ci do polubienia/zrozumienia muzyki zastosowane rozwiazania rytmiczne i inne bzdury? Ale... BM jest zazwyczaj bardzo melodyjny, bardzo rozbudowany aranżacyjnie, przy okazji niemiłosiernie techniczny i wymagający, a także czysty w formie/przejrzysty. DM ma w sobie w chuj brudu, flaków i syfu. Różnic jest więcej ale nie o tym... Natomiast jak wsłuchasz się w precyzję perkusji takiego np Inferno z Behemotha, zmiany tempa, dokładność to bez kitu... nie można tego nie docenić. Generalnie muzycy topowych zespołów DM/BM są zazwyczaj fachowcami żeby nie powiedzieć wirtuozami w swojej dziedzinie. Jeżeli chodzi o treść i sposób jej przekazywania to wiadomo że jest to dosyć specyficzna bańka. Sam growling jest imo przekazem emocji. Nie wiem jak Ci to dokładniej wytłumaczyć. Coś jak Kendrick który na TPAB pijacko skrzeczy w "U". Albo cały mumble rap (po co te murzyny bełkoczo?) Zabieg inny ale cel ten sam. I tutaj... kurwa... love it or hate it. Wbrew pozorom dobry growling to nie jest zwykłe, stereotypowe darcie japy. Ja tam słyszę w tym kunszt i talent ale pewnie jest to bardzo indywidualna sprawa. Coś jak z MGK którego niektórzy kochają a dla mnie jest taki nieautentyczny i nienaturalny w tym co robi, że choćby zarapował stojąc na kutasie to jednak nie.
Pytanie czym one te płyty z napierdalaniem w perkusję róznią się od siebie brzmi jak pytanie mojego starego o rap - co ty słyszysz w tym dudnieniu? Dla mojego ojca każdy rap jest taki sam bo sobie ubzdurał w bani że tak włąśnie jest. I u ciebie widzę ten sam mechanizm. BM/DM są ekstremalnie daleko posunięte w swojej specyficzności i imo tutaj naprawdę działa jeden i ten sam mechanizm. Musisz zatrybić. Jak nie zatrybisz to nie polubisz i wszystko będzie dla ciebie takie samo jak rap dla mojego starego. Bez kitu. Ja też nie jestem wyjątkowy bo dla mnie wszystkie pancury i skinheady z lat 80/90 to jest to samo. Nie kumam. Nie trybię.
Jak mówię, nie znam muzyki, ale występy Nergala to dosłownie rzyg mentalny, ten człowiek jest tak infantylny w tej swojej kreacji scenicznej, że mnie odrzuca.
vampmoney pisze: ↑25 maja 2020, 17:19
do tej pory wracam tylko do GENIALNYCH pierwszych dwóch Sadist
zrzynka z atheist, nie wracasz do piece of time, czy UP?
LeeSu pisze: ↑26 maja 2020, 20:30
A z DM to bym zaczynał chyba klasycznie od Death
Nie rozumiem skąd te wzruszenie ramionami, Scream Bloody Gore to jest przecież najbardziej surowa płyta w całym death metalu, przy której takie deicide brzmi jak groteskowe gówno dla dzieciarni
no kurwa Spoiler
oczywisćie od biedy jeszcze leprosy można posłuchać, a reszte death klasycznie jebać, to wiadomo
Ablazir pisze: ↑26 maja 2020, 20:39
jak ja raz na ruski rok coś odpalę w tych klimatach to plagę, mayhem albo furię właśnie, może to jest dobry punkt wyjścia skoro sam nie jestem wciągnięty w te gatunki, a jakąś przyjemność mi sprawia słuchanie akurat tych zespołów
no to jest imo optymalny punkt wyjścia, w sensie mówię o Furii i Mayhem, bo plaga to jednak mimo wszystko troszkę nudy
Ja chyba mogę o sobie powiedzieć, że jestem (choć ostatnio coraz mniej) wciągnięty w te gatunki i poznałem je na wylot, a i tak uważam furię i mayhem za absolutną, niepodważalną top klasę w black metalu, a De Mysteriis Dom Sathanas to album perfekcyjny, który jest bardziej esencjonalny dla swojego gatunku niż illmatic dla hip hopu czy kind of blue dla jazzu
totalna biblia tego brzmienia
Blazfm pisze: ↑27 maja 2020, 10:25
Jeżeli w taki sposób podchodzisz do muzy to może powinieneś spróbować w tych gatunkach bardziej "skomplikowanych' rzeczy np:
bardzo dobry strzał, Kenose to jest peak DSO, nawet mocniejsza rzecz niż FAS, i chyba "ambitny" black metal w najlepszym możliwym wydaniu, także wielkie propsy
Blazfm pisze: ↑27 maja 2020, 10:25
Generalnie black i death metal to są dwa odmienne bieguny tej muzyki i powstawały w totalnej opozycji do siebie (wiadomo że teraz to wszystko się przenika, ale mówię o początkach). Coś jak progressive rock vs punk czy punk vs post punk.
BM powstał wskutek buntu przeciwko muzyce DM i zupełnie gdzie indziej jest środek ciężkości w tej muzyce
Otóż to
jogi pisze: ↑27 maja 2020, 13:56
przy okazji niemiłosiernie techniczny
no polemizowałbym
jogi pisze: ↑27 maja 2020, 13:56
Natomiast jak wsłuchasz się w precyzję perkusji takiego np Inferno z Behemotha, zmiany tempa, dokładność to bez kitu... nie można tego nie docenić
Oczywiście że można, nagie rzemiosło o niczym nie świadczy, dla mnie ci wszyscy turbo-ultra perkusiści metalowi są jak ci koreańczycy co napierdalają fachowo w tetrisa - generalnie nic z tego nie wynika
jogi pisze: ↑27 maja 2020, 13:56
Sam growling jest imo przekazem emocji
patent jak każdy inny, za dużo przesłuchałem brutal death metalowych płyt żeby w to uwierzyć
jogi pisze: ↑27 maja 2020, 13:56
Pytanie czym one te płyty z napierdalaniem w perkusję róznią się od siebie brzmi jak pytanie mojego starego o rap - co ty słyszysz w tym dudnieniu? Dla mojego ojca każdy rap jest taki sam bo sobie ubzdurał w bani że tak włąśnie jest. I u ciebie widzę ten sam mechanizm. BM/DM są ekstremalnie daleko posunięte w swojej specyficzności i imo tutaj naprawdę działa jeden i ten sam mechanizm. Musisz zatrybić. Jak nie zatrybisz to nie polubisz i wszystko będzie dla ciebie takie samo jak rap dla mojego starego. Bez kitu
natomiast z tym się zgadzam w 100% i również zachęcam cię jajca do tego żebyś się otworzył na tę muzykę i wyjebał każde możliwe uprzedzenie, ja tak kiedyś zrobiłem nawet z tymi pedalskimi cascadian bm z których zawsze polewałem - i doceniłem
@jajca
z własnego doświadczenia wiem, że na początku nie ma co zasypywać nowicjuszy gradem albumów które to mmmm muszą przesłuchać, toteż dam ci tylko jeden strzał z DM i jeden z BM
z DM obczaj Death - Scream Bloody Gore (i to koniecznie te wersje z 12toma utworami, a nie 10cioma)
a z BM obczaj Mayhem - De Mysteriis Dom Sathanas
i dopiero jak po tych strzałach będziesz miał apetyt na więcej to można już coś pokombinować
pozdro!
Rupert pisze:
jak chce czytac urojenia po narkotykach to czytam sobie fromage jak chce oświecenia to czytam bakłażan prosta rzecz
Set your world on fire, watch your planet burn
While swinging in a tire hanging from a flying worm
baqlashan pisze: ↑05 cze 2020, 7:57
Scream Bloody Gore to jest przecież najbardziej surowa płyta w całym death metalu, przy której takie deicide brzmi jak groteskowe gówno dla dzieciarni
Mental Funeral chyba nie słyszałeś oczywiście jako szalikowiec ekipy Glenna z krzyżem na czole nie mogę się zgodzić z tym stwierdzeniem absolutnie. Osobiście rozumiem, że Legion może komuś nie wejść - brzmienie jak na te lata deathu nadzwyczaj czyste, dobrze wyprodukowane, wiadomo że do muzyki ekstremalnej lo fi produkcja pasuje najlepiej, ale akurat w tym przypadku wyszło znakomicie. Nawet to skomplikowanie techniczne o ile przeważnie jest wadą na wielu płytach (pzdr cynic) tak tutaj brak masturbacji nad własnymi umiejętnościami, tylko używanie ich do siania jeszcze większego rozpierdolu no i benton to jeden z lepszych głosów w tej muzyce, głęboki ale zarazem bardzo zrozumiały growl, jak drze pizde DEAD BUT DREAAAAAAMINGGG to kuśka się podnosi się self-titled bardziej pasuje do "tamtych czasów" brzmienie dużo bardziej kasetowe w porównaniu do sofomora, sama muzyka jest dużo bardziej przebojowa, riffy mimo że prostsze to napierdalają wcale nie gorzej, no i ta przepiękna atmosfera. Nie rozumiem jak akurat dwa pierwsze Deicide można określić mianem groteskowego gówna dla dzieciarni(chociaż wiem, że świadomie przesadzasz) kiedy takie określenie idealnie pasuje do ostatnich materiałów Chucka np.
baqlashan pisze: ↑05 cze 2020, 7:57
dla mnie ci wszyscy turbo-ultra perkusiści metalowi są jak ci koreańczycy co napierdalają fachowo w tetrisa - generalnie nic z tego nie wynika
Po części się zgadzam, ale jednak Sandoval i Lombardo swoim technicznym napierdalaniem jak najbardziej wzbogacali muzykę swoich bandów, o albo perka na pierwszym Sarcofago to absolutne zabojstwo, chociaż nie bardzo chce mi się wierzyć, że to nie automat perkusyjny
Ja mówię o surowości kompozycyjnej - SBG to album jedyny w swoim rodzaju, bo w gruncie rzeczy jest aranżacyjnie najzwyklejszym, klasycznym do bólu heavy metalem z epickimi melodiami, ale zagranym w na maxa ekstremalnej, zbrutalizowanej formie, i za to uwielbiam ten album, bije od niego taka prawdziwość że ja pierdole, a klimat można ciąć zderzaczem hadronów
deicide natomiast niesie już ze sobą cały patos post-altarsowego death metalu, (czerpiącego mocno z grinda) który mnie nudzi i po prostu nie jara. więc najprościej rzecz ujmując - odpalam SBG i czuje się jak w lochach z diablo jedynki, a jak odpalam legion to nie czuje nic
co do lo-fi to też nie jestem jakimś zwolennikiem przesadnego lo-fi w death metalu (no dobra, demówki nihilista sa tutaj wyjątkiem, tam to robi robote) bardziej mi ono robi w BM, gdzie jest elementem budującym klimat utworu, w DM mi to przeszkadza na dłuższą metę, bo DM traktuję jako muzykę czysto riffową
Whtn pisze: ↑05 cze 2020, 10:03
takie określenie idealnie pasuje do ostatnich materiałów Chucka np
no jasne, zgadzam się, w ogóle dla mnie death po leprosy nie istnieje, a ostatnie albumy skaldnera to jest jakaś parodia
Marudzisz, flo na none so vile dał przepięknie, partie bębnów w slit you guts to jedna miłość, chociaż na innych materiałach zdarzały się problemy ze zbyt plastikowym brzmieniem perki
Ale ogólnie imo none so vile to idealny przykład na to, że da się grać technicznie, a zarazem z polotem, pomysłem i idealnie pod nóżkę, dużo innych zespołów w całym metalu którym się to udało bym nie znalazł (coroner, voivod, nocturnus, Atheist, gorguts, suffocation, cryptopsy i chyba kurde tyle)
Słuchałem kiedyś sporo black metalu i ogólnie uważam że takiej muzyki się w pewnym sensie słucha tylko dla klimatu, brakuje mi tam różnorodności i po prostu melodii. Nie mówie teraz o rzeczach typu Deafheaven tylko raczej klasyce jak Darkthrone, Bathory itp.i pomimo że to wszystko tnie i klimat oddaje niesamowity to każdy utwór jest w zasadzie taki sam-blasty,4/4, monotonny skrzek.
Ale i tak najlepsze było jak Gaahl okazał się gejem hehe
jak w takim venter pa stormene nie znajdujesz melodii to ja nie wiem akurat black to najbardziej różnorodny gatunek metalu, z jednej strony masz czyste piekło spod znaku sarcofago albo wczesnych batlordów a z drugiej strony leśne norweskie melodie