OKŁADKA1. Bring Da Ruckus
2. Shame on a Nigga
3. Clan in da Front
4. Wu-Tang: 7th Chamber
5. Can It Be All So Simple
6. Da Mystery of Chessboxin'
7. Wu-Tang Clan Aint Nuthing ta F' Wit
8. C.R.E.A.M.
9. Method Man
10. Protect Ya Neck
11. Tearz
12. Wu-Tang: 7th Chamber - Pt. II
Dla mnie to jest Nevermind, Chaos A.D., In God We Trust, Inc rapu. Czysta brudna energia. Największy trendsetter wszechczasów. Wpływ jaki miała ta płyta na muzykę, trendy które kształtowała, wannabeez których wyhodowała, ruch jaki wokół siebie zrobiła to jest nie do powtórzenia imo dzisiaj. Muzycznie, zupełnie nieumyślnie zapewne, wywrócili brzmienie rapu. Sprowadzili je do ulicy bliżej niż cokolwiek, kiedykolwiek. Brud Shaolinu wylewa się tutaj w każdym niechlujnym puknięciu w werbel. 9 mocno charakternych i bardzo stylowych MC's. Szczeniacka nonszalancja, bezkompromisowość i wyjebka we wszystko co się w rapie wtedy działo. Pojebany do granic możliwości ODB z jednej strony i precyzyjnie przemyślany GZA z drugiej. Nic od pierwszego WuTangu nie miało imo takiego startu, takiej czystej karty, takiego wrażenia że nikt wcześniej nie odjebał takiej akcji, takiego poczucia że jest to album poza waszelkimi wpływami, inspiracjami i po za jakimikolwiek szufladami. I co najważniejsze czas nie zrobił tej płycie nic. Nr 9 to imo cały czas jeden z najlepiej przewiniętych kawałków w historii.
[mention]Hytry Wałek[/mention] sam mam podobną kolekcję albumów i nie wyobrażam sobie jakbym miał się jej pozbyć, co Ci odjebało tak z ciekawości jeśli można zapytać
[mention]vampmoney[/mention] Już odpowiadam. Przestało mnie kompletnie cieszyć słuchanie tych płyt, coraz rzadziej sięgałem po cokolwiek, co wisiało na stojaku. Poczułem, że trochę wyrosłem z tej zajawki (choć cały czas czuję jej moc) i po zrobieniu rachunku sumienia doszedłem do wniosku, że ch*j w sentymenty i hip hopowe love. Hajsik z nich to był tylko produkt uboczny. Teraz powoli buduję kolekcję od nowa, ale już nie rapową. To chyba tyle.
No cat can match me... I'm passing fastly. Who's half as nasty?
a to git bałem się że mnie też złapie coś takiego ale raczej się nie zanosi się na to bowiem płyty mam naprawdę multi-gatunkowe a i też nigdy nie przestałem lubić żadnej rzeczy jaką mam na półce a kupuje cd/lp/mc od 5 klasy, uff
Namowiliscie, odpalam całość po raz 1002 geniusz i absolut, chociaż z perspektywy czasu wolę chyba jednak liquid swords i ob4cl
[mention]jogi[/mention]
Ale porównywanie najgorszej z klasycznych Sepultur (roots nie liczę bo gówno obesrane i już nie klasyczne) do tego arcydzieła to wielka obraża dla wu
topka płyt wszechczasów, wu-tang od małego w moim sercu, pamiętam jak starszy brejdak miał wielki plakat z całym składem i mi tłumaczył po kolei kto kim jest i puszczał pijane freestyle ODB
@up Co nie zmienia faktu że jest gorsza nawet od bestial devastation, nie mówiąc już o najlepszej schizophrenii
/eot
Ale jak dla mnie fenomenem tej płyty jest to, że nawet taki wack jak u god nie zmarnował swojej szansy