w sumie racja, to było odrobinę nie na miejscu, ale w mojej obronie sformułowania typu covidian odbezpieczaja mi klamkę z hehe agresywnym zachowaniem
mi się bardzo podoba ten kawałek, nie chce się tu bawić w jakieś analizy artystyczno-psychologiczne, ale fajnie gejdot odzwierciedil tutaj dynamikę sporów w zwiazkach pseudo-patologicznych - a pseudo na zasadzie oboje jesteśmy dobrymi ludźmi walczacymi z samym sobą i swoimi wywodzaco sie kulturowo zaburzeniami, aniżeli przeciwko sobie, tyle, że w efekcie przerzucając ciezar na partnera.
sam fakt, że kendrick jest juz jednym z niewielu (o ile nie jedynym) naprawdę mainstreamowym raperem, który decyduje się utrzeć trochę nosa szowinizmowi jest mega spoko i ok, piosenka koncepcjonalnie z jednej strony nie wspina się na jakieś wyżyny intelektualne, ale z drugiej warstwowo jest jak dziecko wychodzące w zimę ulepić bałwana, zresztą on już od dawna, nawet na section.80, przejawial się całkiem sporą empatią i zrozumieniem problemów współczesnej kobiety i tutaj bardzo fajnie to odzwierciedlił.
no i w sumie nawet muzycznie mi się to podoba, bicior elegancki, dziewczyna ma ladny głos i taki typowy dla laski z compton, więc wizualizacja takiej sytuacji ciężka nie jest. ale rozumiem, że komuś może to nie siąść czysto dźwiękowo.