Spoiler
2. Mr. Ice Cream Man (feat. Silkk the Shocker)
3. Time For a 187
4. 1/2 On a Bag of Dank
5. Break 'Em Off Somethin'
6. How G's Ride (feat. Big Ed & Silkk the Shocker)
7. No More Tears (feat. Mo B. Dick)
8. Commercial
9. Playa From Around the Way (feat. Silkk the Shocker & Mo B. Dick)
10. Sellin' Ice Cream (feat. Mo B. Dick)
11. Time to Check My Crackhouse
12. Bout It, Bout It II (feat. Mia X)
13. Back Up Off Me
14. Never Ending Game
15. Watch Dees Hoes
16. Bout That Drama
17. Killer P
18. Things Ain't What the Used to Be
19. My Ghetto Heroes (feat. Skull Dugrey)
https://music.apple.com/tr/album/ice-cr ... /715763634
Spoiler
dobra, nie ma co pierdolić. czas przedstawić swoje top 1 ever. master p. no limit records. 1996. new orleans. 3rd ward. master p to obiektywnie i nieobiektywnie, subiektywnie i niesubiektywnie jedna z najważniejszych postaci dla regionu down south i generalnie dla całego rapu. gościu, który przetarł szlaki. typ, który miał prawdopodobnie najlepszy kontrakt w historii tej muzyki. w czasach kiedy nawet jego brat silkk the shocker (!) opierdałał podwójną platynę, on, big boz i reszta żołnierzy miała z tego 85 % do 15 %, które zgarniało priority i reszta jakiś leszczy. hood superman, który prawie otarł się o grę w nba (!), typ, który tworzył filmy, które trafiały na duże ekrany , a w których nachalnie promował swoich ziomków i muzykę. no limit soldiers nawet przez chwilę miało swój epizod w wrestlingu. no typ w drugiej połowie lat 90' był wszędzie. nie wspominając o kolaboracjach z converse, własnej linii odzieżowej czy nawet takiej akcji (http://www.mtv.com/news/1431929/master- ... th-mp3com/). to ile pieniędzy zrobił ten ziomek na rapie jest nie do podliczenia. w latach 98-99 no limit wydawało albumy co dwa tygodnie i prawie każde zrobiło minimum złoto. kiedy dzisiaj raperzy wydają mixtape co miesiąc, master p tłoczył, zawijał w folię i wrzucał na regały do sklepów. KAŻDEGO MIESIĄCA. przy tym zachowywał prawa do wszystkiego co wydawało no limit. miał nawet własną figurkę, która krzyczała UGHHHH.
można śmiać się z kiczowatych okładek czy jakiś spierdolonych recenzji jakiegoś typa z klanu, że ughh, że coś tam. ale dobra muzyka zawsze będzie dobrą muzyką. a no limit wydało tej muzyki w setkach godzin. ice cream man było jednym z pierwszych dużych rzeczy ze stajni czołgu.
hiciarskie bity, dilerska gadka, gangsta shit. mix g-funku z southowymi hi-hat'ami. brudny opis życia w nowym orleanie. ten album to jest blueprint do tego jak z naprawdę gównianego życia można zrobić wielkie rzeczy i master p jest najlepszym tego przykładem. przewózka z jaką leci po tych podkładach, produkcja. nie słyszałem nic lepszego i nie wiem czy kiedyś się zajaram czymś jak tym albumem. a wszystko tak naprawdę nagrane po kosztach i w kręgu rodziny i ziomków. trzeba to znać i chuj. zapraszam każdego do zapoznania się. to jest prawdziwy klasyk południa.