a to się nie miało nazywać 666, analogicznie do 777? już myślałem, że rozpoczął wstecznie odliczanie
numer nawet nawet, choć Igi sporo ratuje (a nie jest to zwrotka wybitna), bez niego byłaby nuda straszna
niesamowite, że koleś nie może nagrać już nawet nie coś lepszego, ale choćby na zbliżonym poziomie jak bb
ocb z tym ze ten zeamsone konfident? niech ktos wyjasni
ja nie rouzmiem fenomenu tego goscia chujowy rap dla gimbuw
mam pare wad ale zalet tez sporo
RIP ziołozioło
czarne audi jedzie ty kurwo w krzakach leżysz tratatata wysyłam żołnierzy
Czas zapierdala? Może ziomie po koksie
Zapierdalala w Las Palmas, nie Europie Wschodniej https://www.last.fm/user/Tommy_Ovocetti
Na początku coś typa sprawdzałem ale dalsza twórczość dno. W dodatku pipka bez grama charyzmy. Cóż takie czasy coraz mniej charakternych typów na scenie a jak już są to potem połowa użytkowników ślizgu ma ból dupy. Ale nie damy się BOR 4 LIFE
Ale Deys tutaj dał ; o. Szczerze, to typ zajebał jedną z lepszych zwrotek w karierze. Zeamseone aż tak dobry nie był, ale i tak jest to fajny numer, do którego pewnie wracać będe często.
jestem w trakcie pierwszego odsłuchu, więc się nie będę mądrował, ale wyszła nadspodziewanie dobra płyta, po singlach spodziewałem się gówna, a wyszło całkiem spoko, jedna z lepszych produkcji w tym roku, w sensie beatmaking, mimo że w niektórych początkowych numerach mix jest zjebany
powiem nawet tak - gdyby Future urodził się w Przemyślu w okolicach 2000 roku i chciał nagrać coś w stylu Savage Mode to pewnie wyszłoby to coś takiego
wiadomo, że teraz przesadzam, ale naprawdę nieźle "ambientowo" sobie leci w większości numerów i o tyle mi na myśl Savage Mode przywodzi, bo tam przy pierwszym odsłuchu się wszystko zlewało w jeden wielki ambientowy potok
btw wiedzieliście, że Zeamsone to Pawełek? Bo ja nie i bym się nie spodziewał. W ogóle ten Przemyśl to jakieś miasto imiennych zaskoczeń
Nie ukrywam, że zabierając się za odsłuch byłem daleki od obiektywizmu, bo Zeamsone wkurwiał mnie od momentu, kiedy jeszcze nawet nie znałem jego ksywy, akcji z graffiti i wyglądu. Od zawsze wkurwiało mnie w nim wszystko - głos, maniera, pokraczna przewózka, wymuskane gesty na klipach. Postanowiłem dać szansę, bo zobaczyłem całkiem sporo propsów w temacie i cóż - czyżby jakaś zmiana?
Nie nazywam jej pizdą chociaż każda ją ma, taki paradoks
Niestety nie zmieniło się praktycznie nic. Zacznę może od tego, co razi mnie w oczy już od dawna i dotyczy znakomitej części rapujących młodziaków w naszym kraju. Mianowicie, mam wrażenie, że tacy goście mają mózg przepalony instagramem, snapchatem, grupkami fb i wszelkimi fikuśnymi słowami ślepo podpierdalanymi ze Stanów. Za każdym razem, kiedy widzę/słyszę Zeamsone, PlanBe, Tymek czy kogo tam jeszcze, mam przed oczami typa mającego mokro na widok droższych ubrań, sceny rozrzucania pliku banknotów czy Ciroca obracającego się w zwolnionym tempie na stoliku. I fakt ten przekłada się w chuuj na sposób w jaki nawijają - Zeamsone jest do bólu zmanierowanym mentalnym gimbem, który bierze swoje rozterki miłosne, tragedie pokroju dyskusji z dupeczką na snapie albo jesiennego weltschmerzu i wplata między nie autotune'owe stękanie wyrazów z gotowego worka. Co jest w worku? No kurwa, stały zestaw. Przesłuchałem album dwa razy (chciałem nazwać go tu tytułem i przypomniało mi się, że ta dziwna jazda zaczyna się już od niego samego) i cała płyta to jedno wielkie walenie konia w niezdrowej fascynacji do wszelkiej maści Gucci, LV, Balenciagi, Off White, VLONE i tym podobnych. Wszystko doprawione VVS'ami, xanaxami, mdmami, klonami i całą maścią zabawek przyprawiających 19 latka o prawdziwy ból istnienia.
Odkąd jestem kimś to ten ktoś jest mną
Nie zrozumcie mnie źle - ja doskonale zdaję sobie sprawę, że nie każdy w tym wieku jest mistrzem pióra, że nie każdy raper opierający się przede wszystkim na formie (a takich zresztą sam preferuje) musi błyszczeć w tekstach i na siłę szukać drugiego dna, storytellingów z pięcioma plot-twistami i nawiązań do Tołstoja, ale no kurwa, PRZECIEŻ 2/3 ZWROTEK NA TEJ PŁYCIE BRZMI JAK NAPISANA W 10 MINUT. Jak spisywanie pierwszej myśli która przyszła ci do głowy, jak freestyle, które piszę sobie z kumplami na czacie fb z nudów. Jestem w stanie założyć się, że gość pisze te linijki automatycznie, po prostu zapisując pierwszy rym który wpadnie mu do głowy i chuj, tam nie ma żadnego większego sensu, ładu i składu. Jeśli ktoś wpadnie z argumentem 'no cóż, w końcu to ma tylko bujać i robić klimat, nie potrzeba tam bóg wie czego' to tak, zgodzę się jak najbardziej, tylko po co wtedy w ogóle marnować te bity na to ckliwe, nudne pierdolenie. Świetnie wybrnął z tego choćby Olek (ten producent od GM2L), który sam stwierdził, że doskonale zdaje sobie sprawę z lekkiej indolencji lirycznej, przez co nie kombinuje i rzuca luźne kawałki na zasadzie bit + chwytliwy hook, tyle, nic więcej. Może jestem jakimś smutasem w tej kwestii, ale według mnie małolaci serio powinni przemyśleć taki kierunek, bo nie mam pojęcia kto daje radę bez zmęczenia sprawdzać całe albumy opierające się na patencie "uuu, teraz SUKI (obowiązkowy wyraz w post-youngigicznym rapie) coś tam, a kiedyś to coś innego, kupuje se nowy [brand z górnej półki], ale i tak smutam troche". Jest mnóstwo głupich murzynów, którzy są równie nudni pod względem tekstów, ale oni przynajmniej nadrabiają to charyzmą i zabawą, kombinacjami, jakie wkładają w tworzenie kolejnych hitów.
U Zeamsone i większości jego młodych kolegów ta charyzma pojawia się tylko wtedy, gdy usilnie sami przekonują mnie o jej posiadaniu, oprócz tego wydają mi się być plackowatymi ciapami, które nie potrafiłyby uciągnąć sensownie 10 minutowego wywiadu z jebanym Rawiczem na swój temat, ślepo śliniącymi się do teledysków Gunny, Uziego, Travisa i chuj wie kogo jeszcze, nie mając ani kawałka pomysłu na projekt dłuższy niż EPka.
B to G strikes again, thick hay on the bread... For me it's a lifestyle, you say that's about swag