temacik o najgorszych teledyskach/refrenach/zwrotkach, wszystkie chwyty dozwolone. ale nie kierujcie się swoim gustem (np. Bedoes najgorszy raper), to musi być coś, co naprawdę wybija się swoją chujowością i audiowizualnym okropieństwem, generalnie coś co może się nadawać do beki z lokalnych, ale to nie jakieś lokalne wacki z kaflem wyświetleń max
NAJGORSZY TELEDYSK/REFREN:
Spoiler
co się odpierdala w tym klipie to ja nawet nie. miał być chyba mroczny/gotycki, a wyszło najgorsze gówno. to już wtedy (2004?) było okropne, "The room" polskich klipów, już abstrachując od tego, że to Liber. ostatnie sceny są w sumie nawet dość zabawne refren to też inna bajka, nie dość, że chujowo pasuje tam tekst po angielsku, to jeszcze ten zjebany akcent. art
NAJGORSZA OKŁADKA:
Spoiler
nie musicie nawet spoilera otwierać, dobrze wiecie co tam jest xD klasyk paskudnych okładek i chyba kwintesencja RRXu jak chodzi o temat grafiki na płytach
no to o coś takiego mi chodzi, dawajcie swoje propozycje, bo nurt (o ile można to tak nazwać) so-bad-it's-good w muzyce też niekiedy wygląda śmiesznie, a w polskim rapie na pewno też można coś takiego znaleźć. pamiętam, że Lygrys na starym S*G postował coś o płycie Kapli3, do dziś tego nie przesłuchałem, ale podejrzewam, że by się nadawało
Luxair pisze: ↑03 maja 2019, 14:21
A Buczer to nie pen'n'pixel stylistyka? Coś jak Białas (w bardziej oczywisty sposób):
No jest, tylko co to zmienia, jeśli według mnie wszystkie te okładki (łącznie z USA) wyglądają jak jebana parodia raperów u Szymona Majewskiego Spoiler
B to G strikes again, thick hay on the bread... For me it's a lifestyle, you say that's about swag
Do najgorszej okładki dodaję:
Spoiler
A do najgorszych płyt, nominuję coś niespodziewanego, myślę, że tylko koneserzy znają, mianowicie: Norbi - Norbi 2000
Jest na Spotify, więc zachęcam i krótka recenzja, którą wrzuciłem kiedyś na RYM:
"Angole, Angole, ja was ole, ole"
Wydanej w 2000 roku płyty nowego prowadzącego znakomitego (ekhem) show "Jaka to melodia?" nie da się słuchać bez zażenowania. Liczba krindżowych wersów przytłacza i pozwolicie, że nie będę ich przytaczał (sami widzicie, na jaki poziom świadomości wszedł mój mózg, że bawi się w takie gry słowne), a nadmienię jedynie, że pomimo sporej konkurencji "Zakazane zabawy" i "Chodź ze mną" znalazłyby się na liście najgorszych kawałków o seksie w polskiej muzyce rozrywkowej.
Największe wrażenie robi lista gości:
- Krzychu Krawczyk z całkiem znośny refrenem: "Przemyj wodą twarz, oczka zapuchnięte masz / Ocknij wreszcie się, zobacz, przecież wstaje dzień"
- Przemo Saleta z hustlerską przewózką i wejściem na bit: "Sukienki, spodenki, takie różne dźwięki / Nie uciekaj, proszę, nie chcę twej ręki... połamać / Ha... żartowałem, zachwycam się twoim pięknym ciałem",
- Tomek Iwan i Piotr Świerczewski, czyli kwiat polskiej piłki kopanej, z wersami o tym, że będą walczyć do końca (Świr: "Wyprujemy sobie żyły, ale najpierw flaki / przeciwnikom, co myślą, że jednak się da"),
- Maciej Orłoś i Marek Sierocki z wersami o tym, że bycie sławnym jest uciążliwe (ich zwrotki mogłyby się znaleźć na płycie Taconafide),
- Wojtek Jagielski w "Zakazanych zabawach" - wyobraźcie sobie, co mogło się znaleźć w tym kawałku.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że Norbi gdyby chciał (albo gdyby ktoś mu podpowiedział) to miał potencjał, żeby nagrać naprawdę dobrą płytę łączącą r'n'b z rapem. Norbi miał bardzo ciepły głos i potrafił nawijać, czego nie potrafiło 90% ówczesnych raperów, a niektóre produkcje też nie odstawały od rzemieślniczych bitów z legali na przełomie wieków. Oczywiście w "środowisku" nikt by go nie zaakceptował i nie skumałby takiego wyluzowanego, niezwiązanego z ulicą gościa, ale przecież jak sam deklamuje: "Każda podróż w nieznane właśnie tak się zaczyna / oczka zapuchnięte ma twoja dziewczyna / Ale warto, naprawdę warto próbować".
No ale nie spróbował albo ktoś mu powiedział, że robienie parodii jest lepsze. No cóż.
Pół gwiazdki i serduszko, bo to topowe guilty pleasure, którym kiedyś uraczę kogoś na domówce.