"Komu bije dzwon" Hemingwaya, pamiętam, że - chyba jakoś w liceum - po przeczytaniu tej jego powieści z zaskoczeniem stwierdziłem, że to przecież ten sam autor, który dla wielu (w tym i mnie) był synonimem nudy i ze swoim "Starym człowiekiem i morzem" stawiany w jednym rzędzie obok Orzeszkowej.
To mi pokazało, że wielka (czy przynajmniej przez niektórych uznawana za wielką, zaliczana do kanonu) literatura wcale nie musi być nudna i nieprzystępna.
A samą powieść dobrze się czyta; wojna domowa w Hiszpanii, wartka akcja. Hemingway to nie moje klimaty, ale, pewnie ze względu na moment, w jakim "Komu bije dzwon" przeczytałem, stała się ta książka dla mnie w jakiś sposób ważna.
Opowiadania Czechowa, Sołżenicyn (Oddział chorych na raka, Krąg pierwszy).