Wybitne są te oceny na rymie
Jak ja nie cierpię takiego typu ludzkiego, traktującego swojego idola jak żywą zabawkę ze sklepu zoologicznego, a jak się nie będzie chciał się bawić jak fan, to raper już jest be. I się można żalić dając pół gwiazdki na rymie (xDDD) i pisać elaboraty na 1,5+ strony A4. Oni by teraz tego biednego Chance'a wywieźli do lasu i przywiązali do drzewa. Aż mam ochotę założyć ryma i napisać "the best chicago rap album ever, pure magic".
No ale cóż, tak to się dzieje, kiedy się wypuszcza album inny niż generyk do którego się przyzwyczaiło (a Chance to ładna muzyczka, przetwarzająca '90 i wyrastającą z kulturowo-muzycznych realiów murzyńskiego protestantyzmu stanów północnych, osadzona w nazwijmy to chicagocorze - nic więcej). Obiektywnie patrząc każdy jego projekt miał problemy, żeby dopukać się do TOP10 roku. Osobiście spodziewałem się Acid Rapu 3.
O samym albumie można powiedzieć, że jest najlepszym materiałem Chance'a - chociażby dlatego, że sama sekwencja Roo (cudowna produkcja)- The Big Day - Let's Go on the Run - Handsome (cudowna produkcja 2) - Big Fish - wpierdala dowolną pozycję z jego dyskografii. Jest nieco eksperymentalnie - może nie jest to do końca kontrolowany eksperyment, ale Czarnobyl się z tego nie zrobił, jak na tak wyraźne odbicie od dotychczasowej stylówki wyszło całkiem nieźle. Przy następnym albumie (już za 3 lata?) myślę można już się spodziewać dużo większej spójności.
Te odbicie zaskakuje tym bardziej ze względu na koincydencję z Cordaem (nawet okładki mają podobne kolorki). YBNiarz poszedł na północ, Chance na południe - w stronę Atlanty (upraszczając), spotkali się gdzieś podczas przeprawy przez Ohio (może to tam nagrali Bad Idea?, btw jak to dobrze świadczy o Chancie jako człowieku, że oddał młodszemu koledze-konkurentowi jedną z lepszych swoich zwrotek), Pan Kanclerz osiadł gdzieś w zachodnich skrawkach Karoliny Północnej. Obaj nagrali albumy, na których nie leżą perfekcyjnie, ale które są dość podobne stylistycznie.
I dla jasności, gdybym prowadził ranking kroczący przesłuchanych płyt, to ten Chance miałby problem żeby dobić się do TOP30, a taki Cordae nie. Ale siląc się na jako taki obiektywizm, trzeba przyznać, że jest to materiał średnio-przeciętny, o którym nie można powiedzieć zbyt wiele dobrego, ale też ciężko się do czegoś przyczepić (nie kumam przyczepki o mixtape'owość, on nigdy nie wydał nic innego, taki styl). Album gdzieś na 5-5,5/10, btw pewnie bym go tak nie bronił, gdyby nie był powszechnie jechany.