PRZEWODNIK PO ALBUMACH KANYEGO BY S.Z.R.P.
#1
TUTUŁ:
"kolydż drapałt"
ROK WYDANIA:
ten w którym wyszło "Madvillainy", ale mnie oczywiście w tamtych czasach bardziej interesowały solówki członków G-Unit czy "Tical 0" Method Mana xD
COVER STORY:
chyba najsłabsza okładka w dyskografii (ta ramka, ughhh), ale zapoczątkowująca bardzo pozytywny trend wychodzenia spoza oczekiwań wobec typowego hiphopowego covera. chociaż... jak na tamte czasy i tak to było co najmniej 8/10. no i misiek stał się ikoniczny, c'nie
HIP HOP, ALE TROCHĘ JAK:
soul. z lekkimi wybuchami gospelu. ale soul
CYTAT Z ALBUMU:
"Last year shoppin' my demo, I was tryin' to shine
Every motherfucker told me that I couldn't rhyme
Now I could let these dream killers kill my self-esteem
Or use my arrogance as the steam to power my dreams"
ALSO CYTAT Z ALBUMU:
"But I can't complain what the accident did to my left eye
Cause look what an accident did to Left Eye"
WSPOMNIENIE ZWIĄZANE Z ALBUMEM:
cóż, chyba to jak po prostu pierwszy raz zobaczyłem w MTV BASE teledysk do "Through The Wire" i było to pierwsze moje zetknięcie z Kanye w roli solowego artysty, bo jako producenta słyszałem go już nieraz u Hovy, nie wiedząc zresztą o tym. przyznam, że potrzebowałem więcej argumentów do zainteresowania się całym albumem. całkiem możliwe, że "The College Dropout" było moim pierwszym zakupem w sklepie internetowym KAZAA (gimby nie znajo), po tym jak doczekałem się nareszcie STAŁKI NA DZIELNI (gimby nie znajo 2)
WRAŻENIA WTEDY:
zachwyt, idealnie album wstrzelił się w moje ówczesne oczekiwania wobec hip hopu, czyli żeby było w nim jednak sporo tej melodii, różnorodności w produkcji, znanych featów. zauroczył mnie też samym ciepłem nawijki Westa, jakiegoś takiego innego rapera wśród tych 50 centów i Lloydów Banksów. po prostu nie dało się nie kochać "The College Dropout", nawet jak nie było się jakoś specjalnie narażonym i manipulowanym przez hiper pozytywną reakcję środowiska - które odkryło z nim ten złoty środek między diamentowym mainstreamem, a backpackerskim niezalem. ciekawe czy jestem pierwszą osobą, która w ciągu ostatnich dziesięciu lat użyła określenia "backpackerski"
WRAŻENIA DZIŚ:
z prawie każdym kolejnym krążkiem "The College Dropout" coś w moich oczach traciło. choć już w tym prehistorycznym 2004 roku autor miał taki producencki warsztat jak mało kto, "CD" było raczej showcase'em jego znanych do tej pory patentów (z chipmunk soulem na czele), ukoronowaniem dorobku typa KLEPIĄCEGO BICIORY dla innych. wychodzenie na przeciw wszystkiemu i wszystkim - mój ulubiony motyw twórczości tego artysty - miał dopiero nadejść. wciąż bardzo lubię osobowość Kanyego zaprezentowaną tutaj, pomimo jeszcze takiego sobie flow (choć i tak było lepiej niż na tej przypałowej zwrotce z "Blueprint 2"). IN YOUR FACE buc, ale jeszcze taki nieokrzesany, gówniarski, z potencjałem na stand-upera - ale takiego dobrego. przyziemny, w jakiś pokrętny sposbób sympatyczny gość, z którym można by się NAPIĆ WÓDECZKI i przeszperać skrzynie w sklepie z winylami. może i potem zaczął się dystansować od rzeczywistości przynależnej śmiertelnikom tacy jak my, ale był to koszt warty poniesienia. BUT STILL - miło, że pozostało nam świadectwo tamtego Yeezy'ego będącego jak JA WAM TERAZ POKAŻĘ LAMUSY
UTWÓR FAWORYT:
chyba "We Don't Care". nie słucham tego na mieście by przypadkiem nie zacząć nieświadomie śpiewać refrenu. budująco, cwaniacko, cholernie melodyjnie i BLISKO LUDZI. "Wyrzutek z Koledżu" w pigule i cudowny opener albumu
UTWÓR ZDECYDOWANIE-NIE-FAWORYT:
"Breathe In Breathe Out", nuuuuuudny muzycznie i ogólnie niepotrzebny numer
WHAT ELSE:
po pierwszych odsłuchach ubóstwiałem "The New Workout Plan", co dzisiaj mnie trochę śmieszy, bo ta piosenka jednak trochę cringe-fest. ale zapoczątkowała pewną tradycję - t w ramach której Ye pokazywał, że potrafi wyprodukować rozbudowaną piosenkę FROM SCRATCH, bez żadnych sampli. nie umiem dziś jednoznacznie powiedzieć jak podoba mi się dzisiaj ten VIOLIN PORN, ale wciąż mega uwielbiam outro z talk-boxem. aż szkoda że West jako miłośnik kreatywnej obróbki ludzkiego głosu nie kontynuował przygody z pudłem, ale trochę też rozumiem. autotune i vocodery są prostsze w użyciu, ale i - jak sam pan West później pokazał - dają nieograniczone możliwości zabawy
MIEJSCE W MOIM RANKINGU PŁYT WESTA:
gdzieś w tej drugiej, gorszej połowie. sorry stary, jeszcze uśmiechnięty i wyluzowany KAŃJEJU, konkurencję zrobiłeś sobie samemu później niemałą